wtorek, 22 listopada 2011

Podwyżki podatków jedyną radą na kryzys i dlaczego nie słucha się specjalistów?

Dzisiaj w TVP info natrafiłem, na rozmowę dwóch dziennikarzy na temat kryzysu. Rozmawiali o zmianach rządów, które następują w państwach europejskich. Jeden z panów zwrócił się do niejakiego Pana Chęcińskiego, z zapytaniem czy najważniejszym lekarstwem na opanowanie kryzysu jest zmiana ludzi u steru władzy? Szanowny Pan Chęciński odpowiedział, że to ważna sprawa ale najważniejsze to cięcia wydatków i podwyżki podatków. Stwierdził, że aby wyjść z kryzysu potrzeba jest podnieść wszelkiej maści podatki, czyli również akcyzy itp.

Zastanawia mnie, czy tym ludziom, ktoś płaci za to, żeby lansowali taki system wyjścia z kryzysu? Dlaczego, nikt z szanownych tuzów dziennikarstwa nie bąknie nawet o tym co proponuje np. Centrum im. Adam Smitha. Czyli to, że tylko obniżka podatków i deregulacja prawa gospodarczego może ożywić rynek? Przykładem na to jest Irlandia. Kraj borykający się z ogromnymi kłopotami. Rząd Irlandii w 2008 wbrew presji Unii Europejskiej, która nakazywała podwyżkę podatków, zdecydował się na obniżkę podatków. Dzisiaj Irlandia już jest na prostej i idzie ku lepszemu. Oczywiście o tym w mediach się nie usłyszy.

Przyjrzyjmy się jeszcze tak chwalonym cięciom wydatków, jakie chce wprowadzić nasz rząd. Mianowicie najważniejsze z nich to likwidacje ulg podatkowych. Mówi się, że przyniosą one przychody do budżetu. Niestety nie ma żadnej wzmianki, iż będzie to tylko przychód jednorazowy czyli w roku 2012. W 2013 już nie będzie tych ulg więc niczego się nie uzyska. Dojdzie do tego coraz większa ucieczka ludzi w kierunku nielegalnego unikania podatków. Zwiększając ucisk fiskalny społeczeństwo będzie posiadać mniej, czyli będzie mniej pieniędzy w gospodarce. Niestety te dwa powyższe czynniki spowodują coraz mniejsze wpływy do budżetu.

Jeżeli chodzi o oszczędności to jedyne miejsce gdzie można szukać to rząd i związana z nim biurokracja. Największe marnotrawienie pieniędzy serwuje nam rząd, jego armia urzędników i skomplikowane przepisy jakie oni tworzą. Świetnym przykładem na to jest efektywność podatku VAT. Na ponad 90 miliardów wpływów około 40 miliardów to koszty jego poboru. System poboru podatku jest tak skomplikowany, iż prawie połowa z niego jest przeznaczana na jego ściągniecie. Już najwyższy czas jasno powiedzieć, iż tylko natychmiastowe reformy likwidujące absurdalne i szkodliwe przepisy dotyczące http://www.blogger.com/img/blank.gifgospodarki. Zeszłoroczny raport OECD mówił, iż gdyby przeprowadzić wyżej wspomniane reformy to bezinwestycyjnie polski rząd miałby większy wzrost gospodarczy, a co za tym idzie większe wpływy do budżetu.

Mnie zastanawia tylko dlaczego nikt o tym nie mówi? Czemuż to media milczą w tej kwestii. Gdzie w Polsce jest opozycja? Dlaczego jest ona taka nijaka i zajmuje się sprawami, które są drugorzędne? Czy doczekamy się formacji, która pokaże zagrożenia i wskaże lepsze rozwiązania opierając się np. na radach specjalistów z Centrum im. Adama Smitha?

Więcej znajdziesz na mojej oficjalnej stronie www.andrzejwlusek.pl Zapraszam

sobota, 19 listopada 2011

Tusk boi się buntu w Polsce? Z kim pójdzie Wojsko?

Wszyscy dyskutują o expose jakie premier Donald Tusk wygłosił w parlamencie. Płomienna mowa przykuła uwagę wszelkiej maści specjalistów, począwszy od politologów przez psychologów na zwykłych ludziach kończąc. Wszyscy rozpływali się nad tym jak premier wypadł. Jedni mówili o tym, że jego mowa nie była tuzinkowa, drudzy zwracali uwagę na jej treść. Wymieniali, że jest w nim zawarte jak rząd będzie radził sobie z kryzysem i jak będzie nas przez ten chaos przeprowadzał.

Mnie niczym nie zaskoczył, jasne było, że będzie podnosił podatki i lekko ciął przywileje. Wspomniał coś o redukcji biurokracji, ale to tylko tak na marginesie, a cięcia wydatków jak zwykle będą kosmetyczne. Mogłem się spodziewać, że nie będzie wyraźnej reformy wydatkowej, czyli m.in. wycięcia w pień finansowania wszelkiej maści agencji rządowych i pozarządowych, że nie będzie radykalnych cięć wydatków na administrację publiczną, a co za tym idzie drastyczne ograniczenie ilości urzędników. Teraz mamy ich już około 600 tysięcy, za komuny w kraju centralnie planowanym było ich około 120 tysięcy.

Nie było mowy o deregulacji prawa, co może spowodować uwolnienie przedsiębiorczości ludzi oraz zmniejszenie biurokracji, która już nie będzie potrzebna do kontrolowania i wdrażania setek tysięcy rozporządzeń. Nie wspominając już o obniżce podatków i wszelkich obciążeń fiskalnych, które dławią rozwój.

Zatem nie jestem zaskoczony i nie mam ochoty się rozwodzić co Pan Tusk tam sobie powiedział.

Niestety zmartwiła mnie jedna rzecz, o której jak zwykle na próżno szukać w naszych mediach i dyskusjach różnej maści specjalistów. Mianowicie nikt nie wspomniał o tym, że Premier wspomniał, iż jedyną grupą, która może liczyć na podwyżki jest policja i wojsko. Można zadać sobie pytanie dlaczego tylko resorty siłowe w okresie nadchodzącego krachu dostaną wsparcie? Myślę, że odpowiedź jest prosta, Pan Tusk zdając sobie sprawę z bardzo słabej sytuacji jak i z tego, że jego pseudo reformy, które chce wdrożyć niczego nie naprawią. Można być pewnym, że cięcia przywilejów wraz ze wzrostem ucisku fiskalnego może spotkać się tylko z jedna reakcja, czyli społecznym buntem. Wie, że po jego stronie muszą stać resorty siłowe, aby w racie niepowodzeń stłumić niezadowolenie społeczeństwa i dlatego chce je sobie kupić, zapewniając im solidne wynagrodzenie. W tym miejscu należy przypomnieć, iż w PRL, resorty siłowe tez miały przywileje i były dużo lepiej opłacane, niż przeciętny Kowalski.

Ostatni marsz w Warszawie ukazujący, że ludzie mają już dość działania przeciwko im i ich przywiązaniu do Polski, zaniepokoił dość poważnie klikę. Wysyłając grupy policyjne, których działanie można przyrównać do działań służb specjalnych rodem z PRL-u (m.in. pałowanie i prowokacje) oraz manipulując przekazem medialnym ukazuje w pełni ich strach. Boją się tego, że Polacy znowu podnoszą głowę i chcą upomnieć się o wolność, która każdego dnia jest coraz bardziej zagrabiana przez nich.

Czy dojdzie na ulicach do konfrontacji, to się okaże niedługo. Mam nadzieję, iż w inny sposób będzie się dało rozwiązać ten problem. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy jeśli dojdzie do starcia to czy Wojsko, które ma stać na straży wolności i suwerenności kraju będzie wtedy z nami?

czwartek, 17 listopada 2011

Korupcyjny Fundusz Unii Europejskiej

Politycy Unii Europejskiej nie przestają mnie zadziwiać. Mianowicie Pan Radosław Sikorski wraz z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton wymyślili jak zalegalizować finansowanie korumpowania różnych podmiotów w krajach sąsiednich Wspólnoty, które mają wspierać przemiany w tych krajach. Szanowny tandem twierdzi oczywiście, że powołany Fundusz na rzecz demokracji ma wspierać przemiany demokratyczne. Bezpośrednimi odbiorcami środków, które będzie przyznawał Fundusz, mogą być np. partie polityczne, opozycjoniści, ruchy społeczne, czy dziennikarze. Po raz pierwszy jawnie przyznają się do tego, iż ludzie z takich środowisk są przekupywani.

"Zabawnie to brzmi w ustach Pani Ashton, bywalczyni zjazdów komunistycznych oraz bliskiej współpracownicy holenderskiej organizacji komunistycznej i Francuskiej Partii Komunistycznej."

Niestety sprawa już nie jest tak zabawna.Wygląda na to, iż Unia potrzebuje większej kasy niż dotychczas na działania mające na celu wciągnięcie coraz większej grupy państw do wspólnoty, a co za tym idzie powiększenia rynku zbytu dla coraz bardziej upadających członków UE. Zdawać sobie trzeba sprawę, iż wchodząc do Unii kraje mają wolną rękę w handlu wewnętrznym, ale już handel zewnętrzny jest utrudniony. W takiej sytuacji nic nie pozostaje jak zakupy na rynku wewnętrznym, który już nie jest konkurencyjny, a co za tym idzie nie jest najtańszy i najlepszy. Kraje, które wpadną w sieć UE zmuszone w większości przyczynami ekonomicznymi do zakupu towarów od innych krajów z Unii, tak naprawdę ratują te gospodarki zwiększając popyt na ich towary.

Stety lub niestety Unia się rozpada na naszych oczach, dlatego dotychczasowe kwoty na łapówki już nie starczają i tak jak wspominałem wyżej, potrzeba większych funduszy. Teraz już nie tak łatwo przekupić polityków, aby wspierali w swoich krajach integrację, ze Wspólnotą. Ludzie widzą co się dzieje i tylko ogromna manipulacja mediów, ruchów społecznych i polityków może zaciemnić prawdziwy obraz tonącej Unii. Co niestety im się jeszcze udaje.

Mnie tylko zastanawia czy nasze media, politycy i ruchy polityczne były finansowane lub są finansowane z takiego funduszu. Przecież jak można inaczej spojrzeć na polityków, którzy z uporem maniaka powtarzają, że od kryzysu może nas uchronić dalsza integracja i wejście do strefy Euro? Dlaczego za wszelką cenę chcą nas wepchnąć na minę jaka dzisiaj jest waluta Euro?

środa, 9 listopada 2011

PiS idzie w prawo ?

Ostatnie zawirowanie rozłamowe w PiS-ie stawia ogromny znak zapytania co dalej z tą formacją?

Dzisiaj odbyła się konferencja prasowa PiS z udziałem Pana Kaczyński i to co usłyszałem wprowadziło mnie w małe zdziwienie. Prezes PiS-u przestał w końcu bełkotać i zajmować się sprawami trzeciorzędnymi. Zaczął jak na partię opozycyjną z prawdziwego zdarzenia przystało od sprawy, która prześladuje nasz kraj, czyli od narastającego problemu kryzysu i rozpoczęcia z nim walki. Nie mówił tylko o ograniczeniu deficytu, ale co najdziwniejsze wymienił kilka atrybutów, które powinny pomóc w wyjściu z tego kryzysu. Jednym z nich jest zrobienie wszystkiego, aby przyczynić się do drugiej fali polskiego kapitalizmu, podobnej do tej co miała miejsce w początkach lat 90-tych. Prezes zachwalał tamten okres kapitalizmu jako przyczynek do sukcesu Polskiej gospodarki. Mówił o ryzyku inwestycyjnym i o kapitale. Od razu zwrócił uwagę, iż już dzisiaj takich przedsięwzięć nie ma, ponieważ nie ma warunków sprzyjających biznesowi i należy to zmienić. Zaznaczył, iż jest to jedyna szansa dla młodego pokolenia, gdyż państwo nie może zapewnić zatrudnienia dla milionów młodych ludzi.

Do tego PiS zapowiedział, iż mają gotowe projekty ustaw dotyczące spraw podatkowych. Dotyczą one zastąpienia dotychczasowych ustaw w sprawach podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych oraz zmiany ustawy o podatku od towarów i usług. Ich celem jest unormowanie stanu prawnego dotyczącego prawa podatkowego w Polsce. Ma to stworzyć prawo bardziej przejrzyste i przyjazne dla podatników, ale też takie, które pozwoli pracodawcom tworzyć nowe miejsca pracy.

Wiadomo, że od zapowiedzi do realizacji daleka droga, ale jedno można dzisiaj wywnioskować – PiS idzie w prawo. Czyżby odejście Pana Ziobry i jego ekipy wpłynęło znacząco na zmianę kursu PiS? W sumie nazwa ich nowego klubu może wiele mówić, „Solidaryzm” w hasłach PiS-u to nic innego jak socjalizm. Teraz Ziobrowcy przejęli nazwę zostawiając wolny rynek dla PiS? Może dzięki temu odejściu zrobi się miejsce dla takich ludzi jak Przemysław Wipler, byłego UPR-owca, zadeklarowanego zwolennika wolnego rynku?

Czas pokaże jak się sprawy potoczą, wiadomo przecież jak to bywa w polityce. Jednak kibicuję z całego serca takim zmianom w PiS-ie jak i w każdej innej formacji, ponieważ doskonale wiem, iż tylko wolny rynek może nas wyciągnąć z tego bałaganu i dać ludziom prawdziwa wolność i dobrobyt.

wtorek, 8 listopada 2011

Kamikaze – czyli zainteresowania opinii publicznej

Dobrze, że już minęła euforia z awaryjnym lądowaniem samolotu na Warszawskim Okęciu. Wydarzenie, które miało miejsce kilka dni temu urosło do tak wielkiej rangi, że już nic poza tym nie było ważne. Wszędzie było pełno informacji o samolocie i pilocie. Samolot tam, samolot tu samolot wszędzie. Rozumiem, iż wydarzenie było dość nietypowe, zachowanie załogi było na najwyższym poziomie, tutaj nie ma żadnej dyskusji. Gratuluję umiejętności Panu Wronie. Jednak czy natłok informacji na ten temat nie był miażdżący? Czyż w tym czasie nie było równie ważnych informacji, aby je pokazywać. Sądzę, że były.

Dla mnie najważniejszą informacją, jest bezwładny lot, wręcz pikowanie naszego kraju niczym kamikaze w kierunku ogromnego krachu finansowego.


Zadłużenia Polski sięga już prawie 900 miliardów zł. Jednak media o tym milczą. Mówi się dużo o Grecji, która jest na skraju bankructwa o Polsce ani słowa.

Chciałbym przytoczyć kilka danych porównujących sytuacje finansową naszych krajów. Grecja na dzień dzisiejszy ma zadłużenie w okolicach 1,5 biliona zł. Unia Europejska umorzy jej około 500 miliardów, dzięki czemu będzie na poziomie około 1 biliona. Polska na dzień dzisiejszy ma zadłużenie w okolicach 900 miliardów, czyli po umorzeniu długu Grecji będziemy w podobnej sytuacji. Ktoś powie, że nam jeszcze brakuje do tego stanu jaki ma teraz Grecja, jednak trzeba sobie zdać sprawę, że nasz dług rośnie w zastraszającym tempie. Oto dane z ostatnich 5 lat:

2005 rok – 474 mld zł

2006 rok – 506 mld zł

2007 rok – 527 mld zł

2008 rok – 569 mld zł

2009 rok – 669 mld zł

2010 rok – 780 mld zł

Analizując te dane widać że za około 3 – 4 lata dobijemy do dzisiejszego poziomu Grecji. Rządy nic sobie z tego nie robią i każdy kolejny zadłuża nas na coraz większą kwotę.

Niestety nasze media o tym bardzo mało mówią, coś tam się przebąkuje, gdyż jest wiele ważniejszych spraw. Mój kolega, pracujący w popularnym tygodniku, piszący w jego elektronicznej wersji mówił mi, że nie liczą się ważne informacje np. o rosnącym długu, a liczą się informacje, które odnotują najwięcej kliknięć, dzięki temu będzie większy zysk z reklamy. Myślę, że ma sporo racji, a przykładem na to jest codziennie pojawiające się teraz informacje o jakiś usterkach samolotów. Ponieważ to teraz jest bardzo popularne i przyciąga uwagę mas. Ludzie nie chcą się interesować dniem codziennym chcą chleba i igrzysk. Niestety brak zainteresowania i presji opinii publicznej na naszych włodarzy już w niedługim czasie odbije nam się czkawką.

czwartek, 3 listopada 2011

Jak zrujnować gospodarkę – czyli Keynes wiecznie żywy

Chciałbym Wam polecić ciekawą pozycję „Jak zrujnować gospodarkę – czyli Keynes wiecznie żywy” w formie ebooka.
Koszt niezbyt duży.
Polecam

http://www.nextranet.pl/?pid=156961

Czwórka wybitnych ekonomistów szkoły austriackiej przedstawia zarys dzieła, które - podobnie jak przedtem marksizm - zatruwa nam życie, oddając w ręce państwa (Interwencjonizm) działalność gospodarczą, podporządkowując politykom i klasie próżniaczej naszą własność, pracę i jej owoce. na łamach tej fascynującej książki poznajemy nie tylko zasady wymyślonej przez Johna M. Keynesa "ekonomii cudu gospodarczego", osobę autora, ale także wyjaśnienie fenomenu popularności tej błędnej koncepcji. Pośrednio, choć nie to było zamiarem autorów, dowiadujemy się, jakie są korzenie obecnego kryzysu. Lektura obowiązkowa!

piątek, 14 października 2011

czwartek, 22 września 2011

Szacunek dla symboli narodowych.

Niedawno trafiłem w sieci na film ukazujący jak w naszym kraju podczas uroczystości upamiętniającej ofiary, w której udział brali różnej maści oficjele traktuje się flagę Polski.

Materiał ukazuje odsłanianie pomnika, który jest przykryty biało-czerwoną flagą oraz późniejsze składanie (sic!) owej flagi. Zestawiony on jest z filmem, który przedstawia nam jak amerykańscy żołnierze składają swoją flagę. Muszę przyznać, że obraz jest szokującym zestawieniem. Po zerwaniu flagi z pomnika panowie po prostu zwijają flagę jak szmatę, a pan który ma się zająć zabezpieczeniem jej później wydaję się zakłopotany tym faktem i nie wie gdzie ją „zutylizować”.

Kręci się z kłębem biało-czerwonej szmaty i szuka miejsca, w które mógłby cisnąć ten niewygodny ładunek. Tak jak wyżej wspomniałem ukazane jest również traktowanie swoich barw narodowych przez amerykańskich żołnierzy. To już jest obraz z całkowicie innej bajki. Ceremoniał jaki ukazuję się naszym oczom to najwyższej klasy profesjonalne podejście do sprawy. To jak oni traktują flagę, z jakim pietyzmem podchodzą do tego, robi na mnie ogromne wrażenie.

Ktoś może powiedzieć, no dobra tutaj byli żołnierze na grobach, a tutaj jakieś nie wiadomo co. Ja odpowiem na to krótko, tam był szacunek dla zmarłych i ceremoniał u również był, ponieważ czym jest odsłanianie pomnika ofiar katastrofy z udziałem oficjeli jak nie właśnie takim ceremoniałem? Jedyne co mogę przyznać, to to że jest to ćwiczony ceremoniał wojskowy. Jednak ja nie wymagam takich ceremonii, chciałbym tylko, żeby symbol narodowy jakim jest flaga Polski, był traktowany z szacunkiem. Tym bardziej, że uroczystość przygotowywała zapewne frakcja uważająca się za patriotów.

Spójrzmy jeszcze raz w stronę Stanów Zjednoczonych, można ich nie lubić za różne rzeczy, ale jedno im trzeba przyznać, że mają szacunek dla swojego kraju i są z niego dumni. Oni są patriotami pełna gębą, zawsze świętują czyny swoich przodków. Szanują swoje symbole. Nikt nie powie o nich, że są zacofani i głupi, chociaż wszędzie machają swoimi chorągiewkami. Oni są po prostu dumni, a patriotyzm jest składową częścią ich życia.

Niestety u nasz czas szacunku do tradycji i naszego dziedzictwa przemija na naszych oczach. To co kiedyś było ważne, to co robiło się odruchowo teraz jest uważane właśnie za znak zacofania i głupoty. Pewne kręgi na siłę chcą dezawuować czczenie wielkich czynów moich przodków, krytykując to co robię. Oni chcą zdławić w nas poczucie dumy i siły. Chcą abyśmy przestali być wierni tradycji i zapomnieli o tych co na polach bitew i nie tylko przelewali za nas krew.

Ja nie zapomnę!


Linki to filmów:

http://www.youtube.com/watch?v=S1hh4cMpF6w&feature=player_embedded

http://www.youtube.com/watch?v=ZVYYdOQ8RvM&feature=related


niedziela, 11 września 2011

Moja oficjalna strona.

Chciałbym Was zaprosić na moja nowa witrynę internetową.

www.andrzejwlusek.pl

Pozdrawiam

niedziela, 28 sierpnia 2011

Halina Sobańska czyli para w gwizdek

Działania lewicowych polityków utwierdzają mnie w słuszności słów śp. Stefana Kisielewskiego „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!”. Działania radnej SLD pani Halina Sobańska są tego świetnym przykładem. Szanowna Pani, rozpoczęła śmiertelnie poważną walkę o wyrugowanie z życia naszego magistratu, powszechnie używanego zwrotu per pani w kontaktach między urzędnikami i radnymi. Radna Sobańska zauważa, iż owe zwroty są obraźliwe i są przejawem męskiej dominacji nad koleżankami z magistratu. Celem jej walki jest zastąpienie zwrotów per pan/pani na zwroty oficjalnych funkcji oraz używania ich żeńskich form. Radna uważa, że forma „pani naczelniczko”, „prezesko” i „prezydentko” są w powszechniejszym użyciu i to jest sukces. Ja jednak uważam, że poza osiągnięciem komiczności wydźwięku tych form żadnego sukcesu nie widać, ponieważ, która z szanownych Pań chciała by się do niej zwracano „pani prezydentko”? Czyż nie brzmi to komicznie i niepoprawnie językowo? Należy również wspomnieć, że pani naczelnik, której dotyczył hańbiący(sic!) zwrot per „Wandziu” i od którego to właśnie się zaczęła „krucjata” pani radnej, nie czuje się urażona taką formą. Zwraca uwagę, że tak ma na imię i uważa, iż to jest dla niej miłe. Warto zauważyć, iż może osoba która się zwracała do pani naczelnik jest z nią na per pan/pani, ale to już pani Sobańskiej nie interesuje. Za wszelką cenę chce regulacji.

Powstający właśnie Kodeks Etyki Radnego miał zawierać taki prikaz. Jednak poprawka pani Sobańskiej została odrzucona, a szanowna pani nawet nie raczyła być obecna na komisji podczas, której omawiano jej pomysł.

Cytat, którego użyłem powyżej, świetnie obrazuje działania Pani Sobańskiej. Zamiast zając się poważnymi sprawami, które trapią miasto czyli zadłużenie, cięcie wydatków, krytyczny stan dróg i bezpieczeństwo, szanowna pani radna chce na siłę poprzez rozporządzenia wprowadzać elementy ogłady, dobrego zachowania oraz relacji między ludzkich.

Problemem ludzi tak myślących jak Pani Sobańska, jest wiara w to, iż maniery da się ludziom wpoić poprzez kolejne nakazy i zakazy, a nie poprzez dobre wychowanie, które powinniśmy wynieść z domu. Może coś w tym jednak jest, ponieważ gołym okiem widać jak ludzie o lewicowych poglądach na siłę chcą rozbić wartość jaką jest rodzina i zastąpić ją państwowym nadzorem.

środa, 24 sierpnia 2011

Komunikacyjny koszmar

Komunikacja miejska w Sosnowcu stoi na bardzo niskim poziomie. Stan taboru autobusowego co prawda powolutku się polepsza, ale tabor tramwajowy oraz infrastruktura z nim związana to już obraz nędzy i rozpaczy. Jednak komunikacja to poza taborem również usługi związane z przewożeniem pasażerów z punktu A do punktu B, a te które oferuje nam przewoźnik, czyli KZK GOP pozostawiają wiele do życzenia.

Niepunktualność autobusów to chleb powszedni, który zimą przybiera formę plagi. Korzystając z usług autobusów zdarzało się, iż przez cały tydzień autobus wcale nie przyjechał. Nie było to miłe zwłaszcza, że temperatura była dużo poniżej zera, a następny autobus był za 20-30 minut, jeżeli w ogóle raczył przyjechać. Tutaj właśnie pojawia się kolejny problem, mianowicie częstotliwość z jaką jeździ autobus lub tramwaj na danej linii. Zarząd spółki chcąc zaoszczędzić, coraz bardziej tnie ilość kursów na danej linii. Pamiętam jak kilkanaście lat temu autobusy jeździły co 10-15 minut. Teraz na tej samej linii kursują co 30 lub więcej i mówię tutaj o tych głównych połączeniach. Doskonałym przykładem na to jest dla mnie, jako mieszkańca Milowic komunikacja tramwajowa dotycząca tej dzielnicy, o autobusowej nie wspomnę ponieważ takowa prawie w ogóle nie istnieje. Dzielnica, którą zamieszkuję połączona jest z centrum oraz innymi miejscami naszego miasta linią tramwajową. Kursują na niej dwie linie o numerze 21 i 26. Dawno temu tramwaje linii 21 kursowały co 16 minut, a kurs obsługiwał pojazd wyposażony w dwa wozy. Połączenie nr 26 kursowało co 10 minut z jednym wozem. Niestety po jakimś czasie tramwaje na linii nr 21 zostały okrojone do jednego wozu, a częstotliwość kursu zmieniona na co 20 minut. Teraz spółka dobrała się do nr 26 i po szybkiej zmianie kursuje również co 20 min. Zatem spółka jednym cięciem zlikwidowała połowę połączeń. Tłumaczy to tym, że nie mogąc dotrzymać punktualności na tej trasie, za co dostaje kary finansowe, postanowiła zmniejszyć częstotliwość, by utrzymać punktualność. W tym miejscu należy zadać sobie pytanie, czy spółka może sobie od tak zmienić pewne ustalenia dotyczące połączeń? Czy nie musiała tego skonsultować z włodarzami miasta i czy nie powinna dostać na taką zmianę przyzwolenia od nich ? Jeżeli tak, to jest to kolejny dowód na lekceważenie mieszkańców przez tych, którzy tym miastem zarządzają.

Nikt z władz pozwalając na takie rzeczy nie patrzy tutaj na szarego mieszkańca miasta, który na tym cierpi. Milowice jako dzielnica poprzez posiadanie tylko połączeń tramwajowych cierpi na tym podwójnie. Po pierwsze przez to, że okrojono połowę połączeń i po drugie, co bardziej ważne przez dramatyczny stan taboru oraz infrastruktury tramwajowej. Dzięki takiemu stanowi podczas awarii linii tramwajowej lub pojazdu dzielnica komunikacyjnie jest odcięta od świata, a zdarzało się to bardzo często. Niestety dzięki takim decyzją KZK GOP oraz tym którzy rządzą miastem, mieszkańcy będą musieli znosić jeszcze większe utrudnienia.

Jednakże jest pewne rozwiązanie, które należałoby zastosować. Mianowicie wprowadzić połączenie autobusowe. Po pierwsze zrekompensowałoby to utracone połączenia. Po drugie i najważniejsze, w razie awarii linii tramwajowej Milowice posiadając takowe połączenie nie byłoby odcięte od świata.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Totalitaryzm urzędniczy

W naszym kraju od bardzo dawna panuje naczelna rola urzędnika w życiu każdego obywatela. Bez ich wiedzy i aprobaty ludzie nie mogą zawrzeć umowy między sobą na warunkach, które uznają za obopólnie korzystne.

Jednym z tych przykładów jest ostatnie prasowe doniesienie o chęci ingerencji fiskusa w umowy dotyczące sprzedaży mieszkań. Okazuje się, iż jeśli chcemy sprzedać mieszkanie po niższej cenie, niż jakaś tam cena rynkowa, fiskus będzie mógł zażądać wyższego podatku. Aby uniknąć kary trzeba będzie udowodnić przed wszechmogącym urzędem, że chęć rezygnacji z zysku jest spowodowana np. koniecznością spłaty kredytu lub złym stanem technicznym mieszkania.

Ponoć jesteśmy wolni, cały czas nam o tym mówią i nagle okazuje się, że wolny człowiek tłumaczy się ze swojej „winy”, czyli chęci rezygnacji z zysków. Toż to jawne niewolnictwo, ponieważ jak to inaczej nazwać? Urząd zagarnia nam prawo do decydowania swoim majątkiem tak jak sobie tego zażyczymy. Nie mamy już prawa decydowania o tym za ile coś sprzedamy i co nam się opłaca, a co nie. Nie wspominając już o tym,że jeżeli jesteśmy winni to chyba oni nam powinni udowodnić winę, a nie my musimy udowadniać swoją niewinność?

Kolejnym aspektem zniewolenia jest jak wyżej napisałem „jakaś tam cena rynkowa”. Dlatego użyłem tego zwrotu ponieważ to ludzie wymieniając dobra pomiędzy sobą, regulują ceny i sami zawierają umowy, które są obopólnie korzystne. To właśnie takie działania tworzą wolny rynek oraz ceny rynkowe, a nie jacyś urzędnicy. Pozwalając im na stosowanie urzędniczych taryfikatorów cen rynkowych sami spychamy się we wtórne niewolnictwo. Niszcząc wolny rynek zastępujemy go urzędniczym totalitaryzmem. Najwyższy czas to zmienić.

Przerwa wakacyjna

Witam, po krótkiej przerwie wakacyjnej. Zapraszam do dalszej lektury mojego bloga.

Pozdrawiam
Andrzej Włusek

wtorek, 5 lipca 2011

Hipokryzja polityków w sprawie wolności słowa

Media od jakiegoś czasu żyją sprawą aresztowania na Białorusi Pana Andrzeja Poczobuta, dziennikarza Gazety Wyborczej oraz działacza Związku Polaków na Białorusi. Przyczyną aresztowania jest ponoć znieważanie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, którego miał się dopuścić dziennikarz poprzez publikacje w internecie swoich tekstów.

Dzisiaj w tej sprawie został ogłoszony wyrok skazujący Pana Poczobuta na 3 lata więzienia w zawieszeniu na dwa. Media, politycy jak i sam Poczobut twierdzą, że został on skazany niesłusznie i jest niewinny. Nie chcę tutaj wnikać w sprawę, ponieważ nie wiem tak naprawdę jakie były przyczyny i słusznie czy nie słusznie przypisuje się Panu Poczobutowi winy.

Chciałbym jednak zwrócić uwagę, na to jak zareagowały na to kręgi politycznie i medialne w naszym kraju.

Dzisiejsze wydarzenie skłoniło polityków od lewej do prawej strony na jednoznaczną krytykę tego wydarzenia stając po stronie wolności słowa. Nawet ministerstwo spraw zagranicznych zabrało głos, ganiąc za ten postępek białoruski wymiar sprawiedliwości. I tutaj pojawia się koniunkturalizm niektórych polityków jak i samego rządu. Rozchodzi się o to, że jeszcze nie tak dawno u nas zatrzymano młodego internautę za znieważanie prezydenta. Politycy ekipy rządzącej siedzieli cicho i coś tylko przebąkiwali, ale o ataku na wolność słowa nikt nie wspomniał.

Jednak to jest nic w porównaniu do sprawy Pana Krzysztofa Wyszkowskiego, działacza Solidarności oraz publicysty m.in. Gazety Polskiej. Został on oskarżony przez Lecha Wałęsę o naruszenie dóbr osobistych za nazwanie go współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”. Sprawa ciągnęła się przez około 5 lat i 31 sierpnia 2010 Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że od czasu wydania oświadczenia lustracyjnego przez IPN wiele się w tej sprawie zmieniło, odnaleziono nowe dokumenty, a Krzysztof Wyszkowski zachował należytą staranność w wykazaniu, że Wałęsa mógł być tajnym współpracownikiem. Nie rozstrzygnął czy Lech Wałęsa tajnym współpracownikiem był, czy nim nie był, sąd zaznaczył, że jako osoba publiczna i historyczna były prezydent musi liczyć się z różnymi opiniami i badaniami historyków na swój temat. W marcu tego roku Sąd Apelacyjny podtrzymał wcześniejszy wyrok, ale uznał, iż dla Pana Wałęsy, człowieka znanego na całym świecie jest to przykre i w związku z tym nakazał go przeprosić w TVP i TVN. Koszty takiej akcji opiewają na sumę około 200 tys zł. Pan Krzysztof zapowiedział, że nie przeprosi, ponieważ nadal podtrzymuje to co powiedział, wskazując, iż wiele dzisiejszych publikacji oraz wypowiedzi dobitnie stwierdza, że Pan Wałęsą był współpracownikiem, a nikt autorów tych słów po sądach nie ciąga.

Ten przykład dobitnie pokazuje nam czym jest wolność słowa oraz jak wygląda sprawiedliwości w naszym Kraju. Jak można uznać, że czyjeś słowa nie naruszają dóbr osobistych, a zarazem kazać za to przeprosić, ponieważ komuś może być przykro? Co to za sądy? Dlaczego nasi politycy i media milczą w tej sprawie? Dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości nie wypowie się, że wyrok ograniczający wolność słowa jest takim samym skandalem jak ten na Białorusi?

Czyżby tutaj naszym włodarzom nie było po drodze, ponieważ broniąc wolności słowa musieliby w końcu zaakceptować to, iż sami zostaną bezkarnie skrytykowani? Przykład ten ukazuje nam jak dwulicowi są nasi politycy.

Super minister Grad oraz tajemnicza sprzedaż Lotosu

Co jakiś czas w mediach pojawia się informacja o prywatyzacji Grupy Lotos, czyli jednego z monopolów państwowych drenujących nasze portfele. Lotos posiada ok. 30 % rynku, reszta należy do drugiego monopolu zwanego Orlenem. Rząd przygotowuje do sprzedaży 69 mln 76 tys. 392 akcji Grupy Lotos, stanowiących 53,2 proc. kapitału zakładowego firmy. Z niejasnych informacji wynika, że do walki o rafinerię zostały zaproszone już cztery podmioty. Niestety dla zwykłego zjadacza chleba, czyli tak naprawdę współwłaściciela Grupy Lotos, wszelkie informacje na ten temat owiane są nimbem tajemnicy.

Szanowny pan minister Aleksander Grad, (ten sam od pociągów i prywatyzacji stoczni) będąc w naszym imieniu zarządcą rafinerii, nie chce nam zdradzić kim są tajemnicze koncerny. Czyż nie wygląda to dość podejrzanie, że współwłaściciele rafinerii, czyli My, wszyscy obywatele Polski nie możemy się niczego dowiedzieć w sprawie sprzedaży naszej własności? Co ukrywa przed nami ten super minister od knocenia wszystkiego za co się weźmie?

Jednak najważniejszą kwestia jest zasada sprzedaży Lotosu, o której też nic nie wiadomo. Nie możemy się dowiedzieć na jakich zasadach i za jaką cenę zostanie to sprzedane. Powoduje to, iż mam wrażenie, że po raz kolejny jest ogromne prawdopodobieństwo tego, iż zostaniemy oszukani na tej sprzedaży. Stosując metody, o których nie mamy pojęcia, nie możemy się dowiedzieć rzeczy najważniejszej, czyli ile rafineria jest warta na wolnym rynku. Dzięki takiemu procederowi nie możemy być pewni, że kupi ją ktoś kto da najwięcej. Pozostaje postawić sobie pytanie dlaczego nie wystawi się przedsiębiorstwa na otwartą licytację ustalając cenę wywoławczą równą np. wartości akcji? Niech zgłosi się do licytacji ten kto chce i niech wygra ten kto da więcej. Korzyści z tego są ogromne. Po pierwsze, nie ma podejrzenia o manipulowanie sprzedażą, ponieważ wszyscy widzą jak przebiega licytacja (można puścić transmisje z takiego wydarzenia w TVP przed wiadomościami), a co zdarzało się nader często, czego przykładem może być prywatyzacja Huty Katowice, ponoć był inwestor, który chciał dać więcej niż Mittal. Po drugie, wskutek jawnej licytacji można uzyskać jak najwyższą cenę.

Niestety nie dowiemy się czym się kierują nasi włodarze i jakie mają zamiary stosując procedery, które nie są jawne. Pewne jest jedno, sprzyjają one oszustwom i nadużyciom, co oczywiście nie musi być faktem.

Jednak patrząc na nieudolność Pana Grada, który spartaczył prywatyzację dotyczącą stoczni, moje podejrzenia co do uczciwości oraz fachowości owego przedsięwzięcia są nader słuszne.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Milion pomysłów wykluczonego Arłukowicza

Zaraz po opublikowaniu tekstu o Panu Arłukowiczu, na następny dzień ów minister zwołał konferencję prasową. Jej celem było poinformowanie nas czym jego ministerstwo chce się zając. Oczywiście nie przypisuje sobie tego, iż to mój wpis miał wpływ na to, ale ten zbieg okoliczności wywołał na mojej twarzy uśmiech.

Szanowny pan minister podał nam do wiadomości kilka ciekawych informacji. Jedną z nich jest to, że zatrudnia on 6 osób oraz, a jego budżet to milion pomysłów.Zatem przyjrzyjmy się kilku pomysłom z tego miliona, które raczył nam wyjawić Pan Arłukowicz.

Pierwszym z nich jest tzw. aktywacja seniorów, która ma nastąpić przez wprowadzenie „czwartku seniora”. Celem tej akcji jest, aby starsi ludzie raz w miesiącu mieli możliwość uczestnictwa w spektaklach teatralnych oraz wstępu do instytucji kultury za "symboliczną złotówkę". Początkowo ma to objąć pięć województw. Do tego chciałby wprowadzić jeszcze „targ seniora”, ale co to ma być i czym się to je, tego nie wyjawił a ja nie chcę się domyślać. Pomysł może i dobry, ale litości, przecież Ci ludzie często nie maja za co żyć. Nie stać ich na lekarstwa, a poziom ich bytowania często woła o pomstę do nieba. Pan poseł chce im za to dać bilet do teatru za złotówkę. Jeżeli jeszcze to miałoby jakieś zastosowanie w mieście to już na prowincji nie sposób zobaczyć rzeszy ludzi korzystających z tego pomysłu. Już widzę jak jakaś starsza osoba z terenów wiejskich, która ledwo wiąże koniec z końcem, reperując swoje słabe zdrowie ziołami z łąki, gdyż z głodowej renty lub emerytury na lekarstwa jej nie stać, postanawia wydać pieniądze na bilet autobusowy i jedzie w czwartaczek zobaczyć spektakl teatralny w mieście. Pan minister prawdopodobnie nie zauważył, że tym samym wyklucza ogromną ilość seniorów ze swojego projektu, ale może jednak to dostrzegł, dzięki czemu będzie miał prace zajmując się osobami, które w ten sposób sam wykluczył.

Kolejnym pomysłem, jest pomoc w usamodzielnianiu się dzieci opuszczających domy dziecka, poprzez poddanie ich serii szkoleń i praktyk. Zamiast wydawać na ten cel setki tysięcy złotych, proponuję aby zajął się likwidacją domów dziecka, zastępując je świetnie działającymi i lepiej zdającymi zadanie rodzinami zastępczymi. Owe rodziny lepiej przystosują dzieci do dorosłości aniżeli program praktyk, który będzie miał tylko na celu zapewnienie pracy dla ludzi zajmującym się tym procederem. Dodatkowo zajmując się sprawą powiększenia liczby rodzin zastępczych, w końcu na coś się ministerstwo przyda, ponieważ realnie zacznie walczyć z wykluczeniem dzieci, które szansy na pobyt w takiej rodzinie nie mają.

Następnie pojawił się pomysł powrotu pielęgniarek do szkół. Niestety poza przywróceniem wykluczonych pielęgniarek do pracy, nie widzę tutaj innego celu jaki może przyświecać temu pomysłowi. Po co powiększać koszty, przecież od tego jest pogotowie lub lokalna przychodnia aby tymi sprawami się zajmować. Koszty tego przedsięwzięcia zapewne spadną na barki i tak już ledwo przędących gmin, ponieważ to one są właścicielami szkół.

Na koniec wspomniał coś o niepełnosprawnych oraz stypendiach dla dzieci. Dla pierwszych chce stworzyć jakiś internetowy portal informacyjny, a dla drugim dać możliwość pobierania większego stypendium. Może pomysły dotyczące tych dwóch spraw są słuszne i do rozpatrzenia. Jednak nasuwa się jedno pytanie. Czy aby zrealizować te pomysły potrzebne jest osobne ministerstwo, które generuje dodatkowe koszty w i tak już wyeksploatowanych ekonomicznie państwie? Czy nie lepiej aby sprawami niepełnosprawnych zajął się PEFRON, który dostaje na te cele ogromne sumy z budżetu, a sprawami stypendiów ministerstwo edukacji ?

Podsumowując musimy odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie. Czy tworzenie tego typu ministerstwa, poza zapewnieniem kilku miejsc pracy oraz co najważniejsze odebraniem głosów SLD, nie miało znamion może nie karalnej, ale bardzo nieetycznej łapówki politycznej?

sobota, 18 czerwca 2011

Premier reforMatoł?

Misternie ułożona budowla ekonomiczna zwana „eurolandem”, zaczyna powoli pękać, a założenia dotyczące cudów związanych ze wspólną walutą w Unii Europejskiej, zaczynają nie mieć pokrycia. Tezy ekonomistów, nazywanych przez proeuropejską grupę myślicieli oraz kreatorów opinii publicznej oszołomami, które głosiły ten upadek od dawna, zaczynają się sprawdzać. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, iż sztuczny twór jakim jest wspólna waluta nie zdaje swojego zadania, a wręcz jest jednym z czynników, który doprowadza niektórych członków Unii posiadających walutę Euro do katastrofy ekonomicznej. Pierwszą ofiarą jest Grecja, w kolejce za nią już stoi Portugalia oraz Hiszpania. Wracając do Grecji widzimy na co dzień w serwisach informacyjnych co tam się dzieję. Hellada stojąca na skraju bankructwa, jest areną wielu protestów oraz zamieszek, które powoli paraliżują ów kraj. Nie chcę obarczać za ten stan tylko tego, iż wprowadzili sobie oni walutę Euro, która jest sztywna i poza kontrolą tego kraju, co utrudnia dopasowanie jej kursu do panujących nastrojów gospodarczych. Jednakże gdy dodamy ten czynnik do skrajnie nieodpowiedzialnych rządów socjalistów, którzy roztrwaniali pieniądze na lewo i prawo mamy dzisiaj pełen obraz klęski. Niestety jak to bywa z lewicą, jej głównym celem jest bohaterska walka z problemami, które nie istnieją w normalnym systemie. Nikt tak jak oni nie potrafi rozdymać administracji państwowej, która chcąc być potrzebna wymusza wprowadzanie coraz to nowych obostrzeń prawnych paraliżujących działanie. Nikt tak jak oni nie potrafi nadać tylu przywilejów socjalnych i innych, które pozwolą im utrzymać się u władzy. Wszelkie te działania niestety mają katastrofalny wpływa na stan budżetu, czego właśnie przykładem jest Grecja.

Wracając jednak do sedna sprawy, przywódcy Unii widząc, że sztuczny twór Euro się sypie, nie zgadzając się na taki stan rzeczy za wszelką cenę chcą reanimować tego trupa. Zebrali się i postanowili wpompować troszkę pieniędzy w Grecję, która w zamian ma podjąć jakieś tam reformy oszczędnościowe. Pół biedny jakby to robili za swoje, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że Polska stojąca na skraju bardzo podobnej katastrofy, mając ogromne zadłużenie, które nadal rośnie, chce im pożyczyć około 1 miliarda złotych. Co prawda to mają być gwarancje, ale przecież Grecja w takim stanie niczego nie spłaci, więc tak naprawdę my się do tego dołożymy.

Pan premier Tusk będąc maksymalnie szczery i bezczelny powiedział, że musimy tak zrobić ponieważ: „Odpukać, w przyszłości też możemy znaleźć się w takiej potrzebie. Dlatego Polska była jednym z pierwszych krajów, które deklarowały pomoc w postaci gwarancji czy gotówki.” Piszę o tym jako bezczelności, ponieważ będąc premierem państwa zamiast sumiennie wziąć się do pracy i zacząć robić coś w kierunku takim, aby nas to nie spotkało stwierdza, że też nas to może spotkać.

Niestety te słowa pokazują nieudolność naszych włodarzy, którzy nawet nie potrafią wybudować kilkudziesięciu kilometrów autostrady, a co dopiero reformować państwo, aby nie spotkał nas taki sam los.

Na koniec warto zauważyć fakt, że Grecja ma dwa razy większe PKB niż Polska, dlatego dla nas taki krach będzie jeszcze bardziej bolesny. Jednak co to obchodzi premiera i jego ekipę z prezydentem na czele, mam wrażenie, że oni nie chcą rządzić tylko pozostać u władzy. Postępują jak rasowa lewica, twierdząc wszem wobec, że są prawicą, a jaką są to sami państwo doskonale widzicie.

czwartek, 16 czerwca 2011

Wykluczony Arłukowicz ministrem ds wykluczonych

Niedawno obiegła całą Polskę informacja o spektakularnym transferze politycznym. Poseł SLD Pan Bartosz Arłukowicz zmienił barwy klubowe i zasilił skład PO.

W dodatku został uraczony stanowiskiem ministra w skrócie nazwanym ds. wykluczonych oraz zapewnieniem, iż dostanie tzw. jedynkę w Szczecinie. Nie będę się rozpisywał o poglądach pana ministra i jego zachowaniu się w tej materii, ponieważ nie w tym rzecz. W sumie takie postępowanie mnie już nie zadziwia, gdyż chyba w sejmie nie ma za wielu polityków, którzy są wierni swoim przekonaniom, a stołki oraz złote ornamenty nie robią na nich wrażenia.

Chciałbym jednak zwrócić uwagę na mistrzowskie rozegranie tej partii przez PO, a może i przez samego premiera. Mianowicie rozchodzi się o przyćmienie wschodzącej gwiazdy SLD jakim był Pan Arłukowicz.

Do tej pory szanowny pan, jak twierdzą niektóre autorytety i media był świetnie zapowiadającym się i rokującym na przyszłość politykiem. Krytykując PO i brylując w komisji sejmowej do zbadania sprawy przebiegu procesu legislacyjnego ustaw nowelizujących ustawę z dnia 29 lipca 1992 o grach i zakładach wzajemnych, czyli tzw komisji hazardowej zdobywał uznanie i sławę lewicowego trybuna. Wyrastał na pierwszą szablę SLD, a przynajmniej jedną z najważniejszych.

Jego gwiazda błyszczała coraz jaśniej i nie bacząc na wszystko przemierzała polityczną galaktykę niczym kometa. Pnąc się w górę owej galaktyki, nasza gwiazda nie zauważyła jednak czarnej dziury, w postaci zasysającej wszystko i wszystkich Platformy Obywatelskiej. Pan Bartosz nie posiadając żadnego kręgosłupa moralnego, jak przystało na osobę o lewicowych poglądach dał się złapać w misterną sieć polityków PO. W zamian za śmiesznie brzmiące stanowisko oraz inne mniej znaczące obietnice porzucił dotychczasową formację i przystąpił do ekipy, którą tak zajadle do tej pory zwalczał, a dzięki czemu jego gwiazda świeciła.

Majstersztyk PO, polega na tym, iż uciszyli jednego z głośniejszych oponentów i odebrali jakby nie patrzeć SLD nabijacza głosów w nadchodzących wyborach. Osobiście posunięcie Pana Arłukowicza uważam za śmieszne, ponieważ stając na czele ministerstwa ds. wykluczonych w pierwszej kolejności będzie mógł się zając swoją sprawą. Nikt go tak nie wykluczył z pierwszej linii politycznych gwiazd, jak on sam przechodząc do PO i przyjmując od premiera nic nie znaczące stanowisko.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Baba z wozu, koniom lżej ?

Ugrupowanie PJN, powstało na fali protestu tego co się działo w PiS oraz po części tego co się działo i dzieje w PO. Była to grupa ludzi, którzy nie godząc się na dotychczasowy wygląd polityki jaki tworzyły dwa hegemony, postanowiła zrobić własny projekt zwany partią Polska jest Najważniejsza.

Początki tego ruchu były bardzo owocne, szybkie stworzenie klubu parlamentarnego oraz co jakiś czas informacja o zasileniu samego PJN przez nowych posłów zawiedzionych działaniami swoich dotychczasowych partii. Dało to bardzo dobre podstawy to rozpoczęcia budowy realnej alternatywy dla tego co się dzieje, zwłaszcza, że sondaże dawały około 7-8 %. Można powiedzieć, że projekt PJN dawał szansę tym, którzy się zawiedli, a mają poglądy prawicowe.

Na czele nowego tworu stanęła Pani Joanna Kluzik – Rostkowska, namaszczana na polską Margaret Thatcher. Niestety stało się to co najgorsze, PJN pod wodzą szanownej Pani Kluzik – Rostkowskiej zaczął tracić impet poprzez błędne działania lub ich całkowity brak. Nowy twór zamiast skupić się na konstruktywnej polityce, czego znaczna część wyborców jest spragniona, zaczął przejmować ten sam styl polityki uprawiany przez PiS i PO, czyli wzajemnych ataków o znaczeniu drugorzędnym mającym na celu odsunięcie uwagi od tak ważnych aspektów jakimi są długi państwa, służba zdrowia, fatalny system prawny oraz setki utrudnień dla rozwoju gospodarczego. Kulminacją tych działań był wraz z posłem Libickim tandemowy atak na radio Maryja, które zostało przedstawione jako największe zło. Do tego doszło permanentne powtarzanie w mediach, że za wszelką cenę nie można dopuścić Pana Kaczyńskiego do rządów i trzeba stworzyć wokół niego „kordon sanitarny”. Skąd My to znamy ? Stara śpiewka niczym innym nie różniąca się od strategii PO i wszelkich salonowych mediów. Ciągłe ataki na byłego szefa spowodowały to, iż ludzie zaczęli się odwracać od PJN, widząc w tym tylko kolejną maszynkę do walki oraz sposób na osobista zemstę szanownej pani na prezesie za usunięcie z PiS-u. Do tego dochodziły sygnały o tym, iż Pani Kluzik dyskutuje o starcie z list PO, czemu nigdy wyraźnie w mediach nie zaprzeczyła.

Na owoce takich działań nie trzeba było długo czekać partia zaczęła się staczać po równi pochyłej wszelkich wyników różnych badań sondażowych. Z 7-8 % ostało się około 1 %.

Na szczęście PJN to nie tylko Pani Rostkowska, to też sztab ludzi na czele z Pawłem Kowalem, którym jednak na czymś zależy. Podjęto szybkie działania mające na celu przywrócenie statku PJN na kurs jakim miał płynąć od początku, czyli merytorycznego działania w celu naprawy Polski oraz stworzeniu poważnej partii prawicowej na kształt partii Republikańskiej w USA. Na ostatnim kongresie partii wybrano nowe władze z Pawłem Kowalem jako prezesem. On sam zapowiedział zmianę kursu. Odejście od bezsensownej połajanki i zajęcie się poważnymi sprawami. Przyjęto również trzy uchwały programowe, które mają być początkiem tworzenia stabilnego i realnego programu, dającego nadzieje na wprowadzenie kilku rozwiązań wolnorynkowych.

Znaków na niebie wróżących sukces PJN jest więcej, bowiem okazało się, iż Pani Kluzikowa przeskakuje do PO i zamierza tam tworzyć „kordon sanitarny”. Świadczy to tylko o tym , iż moja teoria o PJN jako machnie do zemsty na Panu Kaczyńskim była słuszna, jedna z moich znajomych już dawno wróżyła, że ona poprzez działanie w PJN szykuje sobie miejsce w PO.

Te dwa ważne kroki, czyli wybór na prezesa Pana Kowala oraz odejście Pani Kluzik – Rostkowskiej zamykają pewien niechlubny rozdział i powodują, że PJN ma nowe otwarcie. Formacja rusza do przodu niosąc nadzieję na stworzenie liczącej się partii prawicowej z prawdziwego zdarzenia, a świadczą o tym wyniki sondaży, które już po tych dwóch ważnych wydarzeniach dają PJN ok 4 %.

Wracając do Pani Kluzik – Rostkowskiej, z wizerunku Margaret Thatcher niestety ostał się wizerunek Lady Makbet, oby tylko poprzez swoje plany zemsty nie popadła w szaleństwo tak jak owa Lady.

piątek, 6 maja 2011

Konferencja prasowa - Zadłużenie miast Zagłębia

11 maja 2011 roku o godzinie 10.00 w Internet Cafe w Sosnowcu przy ul. Kiepury 43 odbędzie się konferencja, podczas której w innowacyjny sposób przedstawiony zostanie problem zadłużenia miast powiatowych Zagłębia Dąbrowskiego: Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, Będzina, Zawiercia i Jaworzna.
Konferencje organizuje sosnowiecki oddział partii Polska jest najważniejsza, który reprezentuje Krzysztof Haładus i stowarzyszenie KOnstruktywny... Sosnowiec z Andrzejem Włuskiem.
W czasie spotkania zaprezentowane zostaną dane dotyczące zadłużenia i liczniki długu samorządowego dla poszczególnych miast, które następnie zostaną na stałe zamieszczone na stronach internetowych. Obecni na konferencji otrzymają także pełny tekst raportu, którego celem jest zapoczątkowanie, dotychczas unikanej, publicznej debaty na temat finansów miejskich. Warto uczestniczyć w konferencji, ponieważ raport zostanie upubliczniony dopiero 16 maja br. Zawartość raportu przedstawia zamieszczony spis treści:

I. Wprowadzenie.
1. Cel raportu i jego adresaci.
2. Czym jest dług publiczny? Dlaczego miasta (samorządy gminne) zaciągają długi? Czym różnią się typowe inwestycje: publiczna od prywatnej?
3. Zadłużenia instytucji komunalnych jako miejsce poszerzenia możliwości zadłużania – zwiększania podatków.
4. Czy istnieje praktyczny kres długu publicznego i ile on wynosi?
II. Informacja dotycząca zadłużenia głównych miast Zagłębia.
III. Wnioski.
IV. Źródła.


Materiały przygotowali i przedstawią:
Krzysztof Haładus
Andrzej Włusek
Krzysztof Jakub Sikora
Dawid Zapała

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Zagłębie Dąbrowskie - wspólna sprawa.

Podczas ostatniej kampanii samorządowej, opowiadałem się za tym, aby Sosnowiec i miasta naszego regionu twardo dyktowały warunki na forum wojewódzkim. Byłem zwolennikiem wypracowania wspólnego stanowiska miast Zagłębia w reprezentowaniu interesów naszego regionu w sejmiku wojewódzkim. Niestety jako jedyny opowiedziałem się przeciwko wchodzeniu w układ zwany Górnośląskim Związkiem Metropolitarnym. Ponieważ poza składkami wpłacanymi z naszych pieniędzy do tego związku nic pozytywnego on dla nas nie niesie. W 2010 r. przynależność do tego tworu kosztowała nas około 430 tys. zł. Co otrzymaliśmy w zamian ? Otrzymaliśmy kolejny urzędniczy bubel, który potrafi świetnie trwonić nasze pieniądze. Urzędnicy, którzy tworzą to zjawisko zwane GZM, jedyne co potrafią to świetnie pobierać wynagrodzenia za swoją bezowocna pracę. Przykładu szukać długo nie trzeba, pod koniec tamtego roku GZM miał przygotować dokumentację, która miała być wysłana do Ministerstwa Środowiska w celu uzyskania dotacji około 600 mln zł na spalarnie śmieci, która odciążyła by nasze wysypiska. Niestety urzędnicy nie zdążyli skompletować dokumentów, chociaż doskonale zdawali sobie sprawę, że mają czas do końca października i jeśli w tym czasie się nie wyrobią to dotacja przepadnie, a kolejnej szansy GZM już nie dostanie. To jednak nie zraziło naszych urzędników i chociaż nie będzie u nas spalarni chcieli wysłać lub wysłali oni do Wiednia 145 osób w celu zwiedzania instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych. Wyjazd ma na celu zapoznanie uczestników z funkcjonowaniem tego typu instalacji w Europie. Niestety nie wiem czy wycieczka się odbyła, ale jeśli tak, to trzeba przyznać, że mają gest. Będą partaczami potrafią z naszych pieniędzy wyskoczyć sobie na wycieczkę.

Niestety brak zdecydowania i wspólnego stanowiska w sejmiku owocuje kolejnymi porażkami. Tym razem osamotniony Sosnowiec, którego prezydent twierdzi, że nasza pozycja w województwie jest silna, niestety nie został uwzględniony na liście projektów dotacji unijnych, dotyczących rewitalizacji dużych miast. Nasze miasto ubiegało się o 17 mln zł w celu dokończenia trwającego już jakiś czas remontu kina Muza. Urzędnicy naszego magistratu będą prosić marszałka o wyjaśnienie tej decyzji. Nic nam dzisiaj nie pozostaje jak poczekać na owe wyjaśnienia, które i tak prawdopodobnie nie będą mieć większego znaczenia dla naszego miasta, ponieważ przyznania dotacji nie spowodują.

Można mieć jedynie nadzieję, że włodarze miast naszego regionu pójdą po rozum do głowy i nauczą się na błędach, że tylko wspólne i silne stanowisko miast naszego regionu pozwoli nam być podmiotem polityki wojewódzkiej, a nie jej przedmiotem. Zamiast aspirować do członkostwa w dziwacznych urzędniczych tworach typu GZM, które tylko tworzą kolejne miejsca pracy dla nieefektywnych urzędników, stwórzmy jedno silne stanowisko naszego regionu, poparte wspólnym i zgodnym głosem naszych włodarzy i setek tysięcy mieszkańców naszego Zagłębia. Bo kto zadba o nasze interesy jeśli nie my sami ?

niedziela, 10 kwietnia 2011

Ważna rocznica triumfu.

Dzisiaj jest dzień dość ważnej dla Nas rocznicy, która miała ogromny wpływ na nasze państwo.

Nie będę oczywiście odnosił się do tej, którą serwują nam media oraz politycy na co dzień tylko po to, aby bardziej skłócić społeczeństwo. To nie moja działka.

Ja dzisiaj Wam opowiem o wydarzeniu, które niestety zostało zapomniane, a jest bardzo ważne. Ważne również z tego powodu, że u nas jest modne czczenie wielkich porażek i wmawianie przez to Nam, że potrafimy tylko pięknie przegrywać. Nie wiem czy nasi włodarze i inne ważne osoby w państwie robią to specjalnie i jaki to ma dokładny cel, ale można się domyślać, że chcą Nam ukazać, że jesteśmy kimś nie ważnym i nigdy nie byliśmy zdolni do czegoś wielkiego, co oczywiście jest nie prawdą. Zapominamy o wielkich czynach i zwycięstwach naszego pięknego i bogatego w historie państwa. Dlatego moją działką będzie ukazywanie Wam tych faktów i wydarzeń historycznych, o których jak się mówi to duma rozrywa pierś z tego, że się jest przodkiem tych wielkich ludzi.

Jednym z tych wydarzeń jest obchodzona dzisiaj 486 rocznica Hołdu Pruskiego tzw. traktatu krakowskiego. Hołdu, który kończy prawie trzystuletnie zmagania z Zakonem Krzyżackim, pełna nazwa brzmi Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Wiadomo, że współżycie z naszymi sąsiadami nie układało się dość dobrze, a ich zakusy terytorialne i ekonomiczne względem naszego państwa, były coraz bardziej kłopotliwe. Nie będę o tym tutaj pisał, ponieważ to dłuższa historia, odniosę się tylko do samego hołdu.

W 1525 r. kończył się czteroletni rozejm między Zakonem a Koroną. Ówczesny mistrz zakonu Albrecht Hohenzollern zdawał sobie sprawę, że nie uzyska wsparcia od nikogo z zewnątrz, głównie z Rzeszy w ewentualnej wojnie z Polską i powoli zmierzał do porozumienia się z Koroną.

W latach poprzedzających hołd obie strony chciały uzyskać jak najlepszą pozycję. Albrecht spotkał się z Marcinem Lutrem, który namawiał go do utworzenia na terenie Państwa Zakonnego świeckiego państwa luterańskiego z nim jako władcą na czele. Zygmunt I Stary król Polski który był wujem Albrechta ( jego matka Zofia Jagiellonka była siostrą Zygmunta I ) zgadzał się na takie posunięcie poszerzone o złożenie hołdu lennego. Inny pomysł wysunął prymas Polski Jan Łaski, który uważał, że należy raz na zawsze zlikwidować zakon poprzez przeniesie go do Mołdawii gdzie mieli bronić walczyć z poganami, a Prusy inkorporować do Korony.

Ostatecznie po długich pertraktacjach uzgodniono, że Albrecht Hohenzollern przyjmie wyznanie luterańskie, przekształci państwo zakonu krzyżackiego w państwo świeckie, zwane od tej pory Prusami Książęcymi i stanie na jego czele jako książę. Równocześnie składając z niego hołd lenny królowi Polski. Prawo do dziedziczenia Prus Książęcych otrzymali męscy potomkowie Albrechta, a w razie jego bezpotomnej śmierci bracia Kazimierz, Jerzy i Jan z potomstwem męskim. Z dziedziczenia wyłączona była linia elektorów brandenburskich.

8 kwietnia 1525 r. w Krakowie podpisano traktat pokojowy. Sygnatariuszami tego dokumentu byli Zygmunt I Stary, Albrecht Hohenzollern, książę Fryderyk legnicki oraz margrabia Jerzy von Hohenzollern. W dwa dni później 10 kwietnia Albrecht na rynku Krakowskim złożył hołd królowi Polski.

W wyniku tego aktu zlikwidowano państwo krzyżackie, tworząc Prusy Książęce, kraj zależny od Polski.

Hołd Pruski - Jan Matejko

sobota, 9 kwietnia 2011

Wyimaginowana narodowość

Ostatnimi czasy dzięki niefortunnej wypowiedzi pewnego pana bardzo głośno zrobiło się na temat przynależności narodowej. Trwa spis powszechny, w którym to każdy mieszkaniec naszego kraju wpisuje między innymi swoją narodowość. Najgłośniej jest o mieszkańcach graniczącego z nami regionu śląskiego, którzy to w odpowiedzi na ową niefortunną wypowiedź, czując się urażeni oraz podsycani przez ludzi, którzy otwarcie twierdzą, że nie są Polakami, nie jest to ich kraj oraz hymn, chcą gremialnie wpisywać w rubryce narodowość śląską. Niestety do tej mogącej nieść pewne niebezpieczeństwa „zabawy” przyłączają się mieszkańcy naszego regionu namawiając, aby wpisywać wyimaginowaną narodowość zagłębiowską.

Jako człowiek o poglądach wolnościowych uważam, że mają prawo nawet wpisać, że są kosmitami, to ich wybór ale jako osoba, która poważnie podchodzi do sprawy uważam, że taki krok jest niepoważny.

Powody przynajmniej są dwa. Pierwszym z nich jest to, że nie ma czegoś takiego jak narodowość śląska. Przyznają to nawet wybitni historycy śląscy. Jeden z nich stwierdził, że Ślązacy mogli wywalczyć swoją narodowość podczas Wojen Śląskich w połowie XVIII wieku, niestety zaprzepaścili szansę. Nie wspomnę tutaj już o narodowości zagłębiowskiej - nie ma i nie było czegoś takiego, nasz rejon przez setki lat był częścią księstwa siewierskiego i częścią małopolski, regionu który jest kolebką polskości.

Drugi powód, znacznie bardziej poważny, dotyczy wspierania poprzez takie akcje antagonizmów i rozbijania naszego społeczeństwa od środka. Jesteśmy społeczeństwem, które dzięki naszym „wspaniałym” politykom w przeciągu ostatniego roku zostało podzielone przynajmniej na 3 obozy. Ich zażarta walka między sobą spowodowała, iż nasze społeczeństwo od dawna nie było ze sobą aż tak skłócone. Mam wrażenie, że jest im to na rękę i, idąc dalej, coraz bardziej chcą nas poróżnić w imię własnych partykularnych interesów. Niestety dla Nas, spadkobierców Polski i Polskości takie zachowanie jest kłopotliwe, utrudnia nam wspólną odbudowę naszej ojczyzny.

Sam jestem Sosnowiczaninem od kilku pokoleń i czuję się bardzo związany z moim regionem lecz jako Polak nie widzę innej możliwości podczas wypełniania rubryki z narodowością w spisie powszechnym jak tylko wpisanie narodowości polskiej. Pamiętajcie - My są Lachy.

piątek, 8 kwietnia 2011

Sterowanie rynkiem sposobem na nieingerowanie w rynek ?

Niestety jeszcze odbija nam się czkawką centralne sterowanie rynkiem cukru, a już nasi wspaniali włodarze kombinują kolejny przykaz jakim mają się kierować handlowcy. Oczywiście „martwiąc” się o nasze dobro minister rolnictwa pan Sawicki chce, aby sieci handlowe miały zakaz pobierania opłat za promocję towaru. Projektem ma się zająć dość dziwne ciało, którego skrót brzmi dość zabawnie MzdsZPRARSiPFŁŻ ale z całą pewnością nie będzie nam do śmiechu, ponieważ gdy państwo wtrąca się w rynek, to na pewno odbije się to na nas, konsumentach, tak jak to widzimy na przykładzie cen cukru. Pan Kazimierz Plocke wiceminister rolnictwa oraz szef tego dziwnego tworu, którego pełna nazwa brzmi Międzyresortowy Zespół ds. Zwiększenia Przejrzystości Rynku Artykułów Rolno-Spożywczych i Poprawy Funkcjonowania Łańcucha Żywnościowego zapewnia, że rządowi chodzi o eliminacje nieuczciwych praktyk handlowych i dlatego chcą uregulować relację między dostawcami i sieciami handlowymi. Rozchodzi się o opłaty pobierane przez hipermarkety m.in. za wprowadzenie towaru na półki czy ich promocję w sklepowych gazetkach.

Szanowny pan Plocke zapewnia, że nie chce ingerować w gospodarkę rynkową wprowadzając ów zakaz. I w tym momencie nastręcza się pytanie czy pan minister sam nie wie co mówi, czy uważa nas za niezbyt rozgarniętych ludzi, bo jak inaczej nazwać wprowadzenie jakiegoś zakazu w handlu jak nie ingerencją w wolny rynek ?

Niestety jakby tego było mało, taki sam problem wystąpił u naszych południowych sąsiadów. W Czechach, Słowacji i na Węgrzech efektem tego „nieingerowania” w rynek, czyli wprowadzanie zakazu, był wzrost cen o około 5 %. Sklepy musiały podnieść marżę, ponieważ do tej pory operowały na poziomie około 3 %. Co gorsza, zaczęto pomijać lokalny rynek dostawców i sprowadzać towary z zagranicy m.in. z Polski, ponieważ dostawców z innych krajów ten zakaz nie obowiązywał. Efekt jest taki, że Słowacy i Czesi wycofują się z tej regulacji, a na Węgrzech ten pomysł „nieingerowania” w rynek trafił do trybunału konstytucyjnego. Niestety te przykłady mają się nijak do planów ministerstwa. Nawet głosy większości dostawców mówiących o tym, że nie widzą oni w tych opłatach większego problemu, bardziej obawiając się regulacji, ponieważ im ich mniej tym łatwiej działać i skupić się na biznesie, nie robią wrażenia na ministerstwie.Efektem tego będzie podwyżka towarów i, co za tym idzie, mniej pieniędzy w naszych portfelach.

A gdy zrobi się o tym głośno rząd, tak jak na przykładzie cukru, całą winę przerzuci na wyimaginowanych pośredników nie wspominając nic o tym, że to wina centralnego sterowania gospodarką i ciągłego dobijania społeczeństwa podnoszonymi podatkami.


Zapraszam do obejrzenia kroniki filmowej z czasów PRL, która to ukazują jak rząd bohatersko walczy ze złodziejami spekulantami. I oceńcie państwo sami czy rząd nie robi nam powtórki z minionego systemu.


http://www.youtube.com/watch?v=XcBBJZL2thQ

Witam wszystkich, pisanie czas zacząć.

Chciałbym powitać wszystkich moich czytelników i tych starych i tych, którzy tutaj dopiero trafią.Z wielu przyczyn, o których nie będę się tutaj rozpisywał zawiesiłem działalność blogową, ale teraz ponownie wracam do pisania. Już na innej platformie, ale nadal w tym samym stylu. Mam nadzieję, że zdobędę wasze zainteresowanie i przyciągnę Was na mojego bloga na dłużej.

Zapraszam serdecznie do czytania i dzielenia się swoimi opiniami pod publikacjami. Czekam na wasze spostrzeżenia.

Tych którzy chcieliby zapoznać się z moją wcześniejsza działalnością blogową zapraszam tutaj :

http://andrzejwlusek.blog.onet.pl/