niedziela, 28 sierpnia 2011

Halina Sobańska czyli para w gwizdek

Działania lewicowych polityków utwierdzają mnie w słuszności słów śp. Stefana Kisielewskiego „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!”. Działania radnej SLD pani Halina Sobańska są tego świetnym przykładem. Szanowna Pani, rozpoczęła śmiertelnie poważną walkę o wyrugowanie z życia naszego magistratu, powszechnie używanego zwrotu per pani w kontaktach między urzędnikami i radnymi. Radna Sobańska zauważa, iż owe zwroty są obraźliwe i są przejawem męskiej dominacji nad koleżankami z magistratu. Celem jej walki jest zastąpienie zwrotów per pan/pani na zwroty oficjalnych funkcji oraz używania ich żeńskich form. Radna uważa, że forma „pani naczelniczko”, „prezesko” i „prezydentko” są w powszechniejszym użyciu i to jest sukces. Ja jednak uważam, że poza osiągnięciem komiczności wydźwięku tych form żadnego sukcesu nie widać, ponieważ, która z szanownych Pań chciała by się do niej zwracano „pani prezydentko”? Czyż nie brzmi to komicznie i niepoprawnie językowo? Należy również wspomnieć, że pani naczelnik, której dotyczył hańbiący(sic!) zwrot per „Wandziu” i od którego to właśnie się zaczęła „krucjata” pani radnej, nie czuje się urażona taką formą. Zwraca uwagę, że tak ma na imię i uważa, iż to jest dla niej miłe. Warto zauważyć, iż może osoba która się zwracała do pani naczelnik jest z nią na per pan/pani, ale to już pani Sobańskiej nie interesuje. Za wszelką cenę chce regulacji.

Powstający właśnie Kodeks Etyki Radnego miał zawierać taki prikaz. Jednak poprawka pani Sobańskiej została odrzucona, a szanowna pani nawet nie raczyła być obecna na komisji podczas, której omawiano jej pomysł.

Cytat, którego użyłem powyżej, świetnie obrazuje działania Pani Sobańskiej. Zamiast zając się poważnymi sprawami, które trapią miasto czyli zadłużenie, cięcie wydatków, krytyczny stan dróg i bezpieczeństwo, szanowna pani radna chce na siłę poprzez rozporządzenia wprowadzać elementy ogłady, dobrego zachowania oraz relacji między ludzkich.

Problemem ludzi tak myślących jak Pani Sobańska, jest wiara w to, iż maniery da się ludziom wpoić poprzez kolejne nakazy i zakazy, a nie poprzez dobre wychowanie, które powinniśmy wynieść z domu. Może coś w tym jednak jest, ponieważ gołym okiem widać jak ludzie o lewicowych poglądach na siłę chcą rozbić wartość jaką jest rodzina i zastąpić ją państwowym nadzorem.

środa, 24 sierpnia 2011

Komunikacyjny koszmar

Komunikacja miejska w Sosnowcu stoi na bardzo niskim poziomie. Stan taboru autobusowego co prawda powolutku się polepsza, ale tabor tramwajowy oraz infrastruktura z nim związana to już obraz nędzy i rozpaczy. Jednak komunikacja to poza taborem również usługi związane z przewożeniem pasażerów z punktu A do punktu B, a te które oferuje nam przewoźnik, czyli KZK GOP pozostawiają wiele do życzenia.

Niepunktualność autobusów to chleb powszedni, który zimą przybiera formę plagi. Korzystając z usług autobusów zdarzało się, iż przez cały tydzień autobus wcale nie przyjechał. Nie było to miłe zwłaszcza, że temperatura była dużo poniżej zera, a następny autobus był za 20-30 minut, jeżeli w ogóle raczył przyjechać. Tutaj właśnie pojawia się kolejny problem, mianowicie częstotliwość z jaką jeździ autobus lub tramwaj na danej linii. Zarząd spółki chcąc zaoszczędzić, coraz bardziej tnie ilość kursów na danej linii. Pamiętam jak kilkanaście lat temu autobusy jeździły co 10-15 minut. Teraz na tej samej linii kursują co 30 lub więcej i mówię tutaj o tych głównych połączeniach. Doskonałym przykładem na to jest dla mnie, jako mieszkańca Milowic komunikacja tramwajowa dotycząca tej dzielnicy, o autobusowej nie wspomnę ponieważ takowa prawie w ogóle nie istnieje. Dzielnica, którą zamieszkuję połączona jest z centrum oraz innymi miejscami naszego miasta linią tramwajową. Kursują na niej dwie linie o numerze 21 i 26. Dawno temu tramwaje linii 21 kursowały co 16 minut, a kurs obsługiwał pojazd wyposażony w dwa wozy. Połączenie nr 26 kursowało co 10 minut z jednym wozem. Niestety po jakimś czasie tramwaje na linii nr 21 zostały okrojone do jednego wozu, a częstotliwość kursu zmieniona na co 20 minut. Teraz spółka dobrała się do nr 26 i po szybkiej zmianie kursuje również co 20 min. Zatem spółka jednym cięciem zlikwidowała połowę połączeń. Tłumaczy to tym, że nie mogąc dotrzymać punktualności na tej trasie, za co dostaje kary finansowe, postanowiła zmniejszyć częstotliwość, by utrzymać punktualność. W tym miejscu należy zadać sobie pytanie, czy spółka może sobie od tak zmienić pewne ustalenia dotyczące połączeń? Czy nie musiała tego skonsultować z włodarzami miasta i czy nie powinna dostać na taką zmianę przyzwolenia od nich ? Jeżeli tak, to jest to kolejny dowód na lekceważenie mieszkańców przez tych, którzy tym miastem zarządzają.

Nikt z władz pozwalając na takie rzeczy nie patrzy tutaj na szarego mieszkańca miasta, który na tym cierpi. Milowice jako dzielnica poprzez posiadanie tylko połączeń tramwajowych cierpi na tym podwójnie. Po pierwsze przez to, że okrojono połowę połączeń i po drugie, co bardziej ważne przez dramatyczny stan taboru oraz infrastruktury tramwajowej. Dzięki takiemu stanowi podczas awarii linii tramwajowej lub pojazdu dzielnica komunikacyjnie jest odcięta od świata, a zdarzało się to bardzo często. Niestety dzięki takim decyzją KZK GOP oraz tym którzy rządzą miastem, mieszkańcy będą musieli znosić jeszcze większe utrudnienia.

Jednakże jest pewne rozwiązanie, które należałoby zastosować. Mianowicie wprowadzić połączenie autobusowe. Po pierwsze zrekompensowałoby to utracone połączenia. Po drugie i najważniejsze, w razie awarii linii tramwajowej Milowice posiadając takowe połączenie nie byłoby odcięte od świata.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Totalitaryzm urzędniczy

W naszym kraju od bardzo dawna panuje naczelna rola urzędnika w życiu każdego obywatela. Bez ich wiedzy i aprobaty ludzie nie mogą zawrzeć umowy między sobą na warunkach, które uznają za obopólnie korzystne.

Jednym z tych przykładów jest ostatnie prasowe doniesienie o chęci ingerencji fiskusa w umowy dotyczące sprzedaży mieszkań. Okazuje się, iż jeśli chcemy sprzedać mieszkanie po niższej cenie, niż jakaś tam cena rynkowa, fiskus będzie mógł zażądać wyższego podatku. Aby uniknąć kary trzeba będzie udowodnić przed wszechmogącym urzędem, że chęć rezygnacji z zysku jest spowodowana np. koniecznością spłaty kredytu lub złym stanem technicznym mieszkania.

Ponoć jesteśmy wolni, cały czas nam o tym mówią i nagle okazuje się, że wolny człowiek tłumaczy się ze swojej „winy”, czyli chęci rezygnacji z zysków. Toż to jawne niewolnictwo, ponieważ jak to inaczej nazwać? Urząd zagarnia nam prawo do decydowania swoim majątkiem tak jak sobie tego zażyczymy. Nie mamy już prawa decydowania o tym za ile coś sprzedamy i co nam się opłaca, a co nie. Nie wspominając już o tym,że jeżeli jesteśmy winni to chyba oni nam powinni udowodnić winę, a nie my musimy udowadniać swoją niewinność?

Kolejnym aspektem zniewolenia jest jak wyżej napisałem „jakaś tam cena rynkowa”. Dlatego użyłem tego zwrotu ponieważ to ludzie wymieniając dobra pomiędzy sobą, regulują ceny i sami zawierają umowy, które są obopólnie korzystne. To właśnie takie działania tworzą wolny rynek oraz ceny rynkowe, a nie jacyś urzędnicy. Pozwalając im na stosowanie urzędniczych taryfikatorów cen rynkowych sami spychamy się we wtórne niewolnictwo. Niszcząc wolny rynek zastępujemy go urzędniczym totalitaryzmem. Najwyższy czas to zmienić.

Przerwa wakacyjna

Witam, po krótkiej przerwie wakacyjnej. Zapraszam do dalszej lektury mojego bloga.

Pozdrawiam
Andrzej Włusek